Śląsk Wrocław Śląskopedia



Lotto Ekstraklasa, 11. kolejka - 2.10.2016, 15:30, widzów: 7907, sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola)

ŚLĄSK WROCŁAW - TERMALICA BRUK-BET NIECIECZA 1:2 (1:1)

ŚLĄSK: Mariusz Pawełek - Mariusz Pawelec, Piotr Celeban, Lasza Dwali, Augusto Pereira Loureiro, Filipe Goncalves, Ostoja Stjepanović (52-Mariusz Idzik), Kamil Dankowski, Ryota Morioka, Alvarinho Gomes (80-Łukasz Madej), Kamil Biliński

TERMALICA: Krzysztof Pilarz - Patryk Fryc, Kornel Osyra, Artem Putiwcew, Guilherme, Roman Gergel, Bartłomiej Babiarz (58-Vladislavs Gutkovskis), Mateusz Kupczak, Dalibor Pleva, Samuel Štefánik (79-Patrik Mišák), Wojciech Kędziora (73-Dawid Nowak). Trener: Czesław Michniewicz

pozycja w tabeli: 12


MEDIA O MECZU

Śląsk Wrocław w ślepym zaułku. Dno coraz bliżej (Gazeta Wrocławska, 3.10.2016)

Nie dzieje się dobrze w Śląsku Wrocław, a kolejna porażka na własnym boisku znów podkopała pozycję trenera Mariusza Rumaka. Jak na tę sytuację zareagują właściciele?

Wczorajszy mecz z większym animuszem zaczęły „Słoniki", ale to miejscowi pierwsi mieli z czego się cieszyć. Śląsk wyszedł na prowadzenie w 25 min. Ryota Morioka zebrał piłkę przed szesnastką i błyskawicznie posłał ją do wbiegającego w pole karne Kamila Bilińskiego. Ten był jednak zbyt wyrzucony, by strzelać, więc zdecydował się dogrywać do zamykającego akcję na długim słupku akcję Alvarinho. Lot piłki przeciął jednak Patryk Fryc i... skierował ją do bramki. Pięć minut później powinno być 2:0 - Morioka jak tyczki mijał w środku pola obrońców przeciwnika, na koniec zostało mu już tylko zapytać Krzysztofa Pilarza, w który róg uderzyć, no i okazał się na tyle miłosierny, że przymierzył fatalnie, a bramkarz Bruk-Betu zatrzymał piłkę.

Mimo tego, że WKS rzadko strzelał na bramkę przyjezdnych (strzał Morioki był jedynym celnym uderzeniem w pierwszej połowie!), to wydawało się, że do przerwy nie przytrafi mu się nic złego. Tymczasem w 39 min zupełnie bez sensu Mariusz Pawelec pociągał w polu karnym za koszulkę Wojciecha Kędziorę, który i tak nie miał większych szans, by dojść do piłki. Mariusz Złotek nie miał wątpliwości dyktując rzut karny i sam poszkodowany doprowadził do wyrównania.

Druga połowa meczu dla gospodarzy zaczęła się fatalnie. Ledwie po trzech minutach do szatni musiał zejść Filipe Goncalves. Portugalczyk zobaczył drugą żółtą kartkę po faulu na szarżującym Guilherme, którego nie potrafiło zatrzymać chwilę wcześniej dwóch jego kolegów.

Mariusz Rumak od razu zareagował na boiskowe wydarzenia, choć była to reakcja zaskakująca. Ściągnął z boiska jedynego defensywnego pomocnika Ostoję Stjepanovicia, a wprowadził... napastnika, Mariusza Idzika, dla którego był to ledwie piąty występ w ekstraklasie. Nastolatek w tygodniu był próbowany na treningu w środku pola. Przypomnijmy, że za kartki nie mógł wczoraj grać Adam Kokoszka.

Od tego momentu przewaga Bruk-Betu uwidoczniła się, a trener Czesław Michniewicz poczuł krew i na boisko wprowadził drugiego napastnika Łotysza Vladislava Gutkovskisa. No i przewagę personalną bardzo szybko udało się przekuć na prowadzenie. W 64 min po rzucie rożnym do piłki wyszedł w górę jeden z piłkarzy Niecieczy, wygrał pojedynek z Pawełkiem, przedłużył dośrodkowanie do Kornela Osyry, a ten zupełnie niepilnowany strzelił na 2:1.

Od tego momentu lekkiego życia nie miał bramkarz Śląska. Stał za wrocławskim młynem, z którego spora grupa pseudokibiców zaczęła go systematycznie lżyć. Różne rzeczy można powiedzieć o grze doświadczonego Pawełka, ale na takie traktowanie sobie z pewnością nie zasłużył.

Do końca meczu Śląsk stworzył sobie jeszcze tylko jedną dobrą okazję i właściwie była to kolejna indywidualna akcja Morioki zakończona strzałem. Niecieczanie koniecznie chcieli jeszcze podwyższyć prowadzenie, ale im się to już nie udało.

Śląsk zatem wciąż pozostaje bez ligowego zwycięstwa w tym sezonie na własnym boisku. Mało tego - nadal piłkarze WKS-u nie strzelili na Stadionie Wrocław gola z akcji tej jesieni, bo wczorajsza bramka była trafieniem samobójczym. - Śląsk miał problem, bo z przodu zostawał tylko z Morioką i Bilińskim i te długie piłki nic im nie dawały -zauważył zaraz po meczu strzelec drugiej bramki dla Termaliki Kornel Osyra. Co ciekawe - to chłopak urodzony 40 km od Wrocławia, w Brzegu Dolnym. Treningi zaczynał w lokalnym klubie, by potem trafić do Zagłębia Lubin.

W niedzielę od kibiców oberwało się nie tylko Pawełkowi, ale też działaczom. Kibice wywiesili transparent z hasłem „Czy ktoś wam to wytłumaczy? Chcemy oddanych klubowi działaczy", a obok tego herb Śląska i dopisek „Tadeusz Pawłowski". A Teddy siedział na jednej z trybun w towarzystwie swoich dawnych współpracowników - Pawła Barylskiego i Łukasza Becelli.

Teraz piłkarzy czeka dwutygodniowa przerwa na mecz reprezentacji. Kolejne spotkanie Śląsk zagra dopiero 17 października, kiedy to pojedzie do Kielc na potyczkę z Koroną. Czy trenerem WKS-u będzie wówczas Mariusz Rumak? Znając wrocławskich działaczy - niekoniecznie...

Jakub Guder