Śląsk Wrocław Śląskopedia



Ekstraklasa, 2. kolejka - 26.07.2015, 15:30, widzów: 8658, sędzia: Szymon Marciniak (Płock)

POGOŃ SZCZECIN - ŚLĄSK WROCŁAW 1:1 (0:0)

POGOŃ: Dawid Kudła - Adam Frączczak, Jakub Czerwiński, Jarosław Fojut, Ricardo Nunes, Karol Danielak, Mateusz Matras, Rafał Murawski, Patryk Małecki (64-Miłosz Przybecki), Mateusz Lewandowski (46-Takuya Murayama), Łukasz Zwoliński

ŚLĄSK: Mariusz Pawełek - Kamil Dankowski (74-Marcel Gecov), Piotr Celeban, Adam Kokoszka, Mariusz Pawelec, Tomasz Hołota, Tom Hateley, Flavio Paixao, Mateusz Machaj (57-Jacek Kiełb), Robert Pich (75-Peter Grajciar), Kamil Biliński

pozycja w tabeli: 12


MEDIA O MECZU

Punkt zabrany z pocałowaniem ręki (Gazeta Wrocławska, 27.07.2015)

Poprzeczka i słupek ratowały w Szczecinie Śląsk Wrocław przed utratą bramek. To pokazuje, że wrocławianie ten remis i wywalczony punkt powinni wziąć z pocałowaniem ręki.

WKS miał ledwie dwa dni przerwy między wczorajszym spotkaniem w ekstraklasie a czwartkowym meczem w Lidze Europy Do tego pół soboty zeszło na daleką podróż do Szczecina. Lekko zatem nie było. Tadeusz Pawłowski w wyjściowej jedenastce dokonał oczywiście kilku zmian. Przede wszystkim zdecydował się zrezygnować z obu bocznych obrońców - Dudu i Pawła Zielińskiego. Byliśmy ciekawi tego eksperymentu, zwłaszcza że mamy nieodparte wrażenie, iż zarówno Zielu, jak i Brazyliczyk pewnego poziomu już nie przeskoczą, a temu drugiemu coraz częściej przydarzają się pojedynki przeciętne lub słabe. Szansę od pierwszej minuty dostali Kamil Dankowski oraz Kamil Biliński.

Gospodarze obramowanie bramki Mariusza Pawełka pierwszy raz obili już w 7 minucie. Nieupilnowany (znów) przy rzucie rożnym został Adam Frączczak, który zamykał akcje bliżej dłuższego słupka. Z bliska trafił jednak w poprzeczkę. W 25 min Śląsk przed utratą gola uratował jego kapitan, który odbił instynktownie Karola Danielaka z kilku metrów. Wcześniej wymanewrować na skrzydle przez Patryka Małeckiego dal się młody Kamil Dankowski, który pozwolił byłemu pomocnikowi Wisły Kraków na dośrodkowanie.

Danek jednak zaczął mecz nieźle. Potem, gdy pojawiało się zmęczenie, wyglądało to coraz gorzej. Nastolatkowi brakowało przede wszystkim szybkości, co zauważył Czesław Michniewicz i w drugiej połowie ustawił z tamtej strony szybkiego Murayamę.

Pierwsze trzy kwadranse - mimo braku goli - trzeba uznać za dość ciekawe. Lepiej wyglądała Pogoń, która dłużej utrzymywała się przy piłce, ale i Śląsk miał swoje szanse. W 40 min po indywidualnej akcji Dawida Kudłę sprawdził Robert Pich, wcześniej z dystansu z kozłem strzelał Mateusz Machaj. Sam przed bramkarza wychodził też Biliński, ale dogonił go i znaturalizował Jakub Czerwiński.

W drugiej części meczu grę Pogoni ożywiło jeszcze wejście wspomnianego Murayamy. Sygnał ostrzegawczy dali Portowcy w 54 min. Łukasz Zwoliński oszukał Dankowskiego i strzelił w słupek, a przy dobitce nie popisał się właśnie Murayama. Do siatki Zwoliński - przed którym ostrzegał Pawłowski - trafił pięć minut później. Napastnik Pogoni przejął w polu karnym wyrzut z autu swojego kolegi, przestawił Piotra Celebana i trafił do siatki obok Pawełka.

- Moja interwencja mogła wyjść lepiej - nie krył bramkarz wrocławian. - Sucha trawa jednak trochę utrudniała grę. Piłka została mi pod nogą, próbowałem się jeszcze ratować, zamknąć koszyczek. Szkoda -stwierdził.

Śląsk ruszył do odrabiania strat, ale narażał się na kontry. Było to o tyle groźne, że Michniewicz posłał do boju szybkiego Miłosza Przybeckiego. Wyrównanie padło niespodziewanie, gdy WKS nie wyglądał najlepiej. Biliński podał do Flavio, a ten kapitalnym długim zagraniem za plecy stoperów obsłużył Roberta Picha. Słowak nie miał wyjścia - musiał pokonać Kudłę. Paradoksem w całej sytuacji było to, że Portugalczyk, który zaliczył genialną asystę, był do tego momentu jednym z gorszych aktorów całego widowiska. Biliński zagrał nieco lepiej niż do tej pory, wytrzymał w niezłej kondycji całe 90 min, ale nie miał ani jednego strzału na bramkę.

Bardzo dobre spotkanie w barwach Pogoni rozegrał Jarosław Fojut, który w 2012 roku ze Śląskiem zdobył mistrzostwo Polski. Oj, przydałby się we Wrocławiu.

Jakub Guder