Śląsk Wrocław Śląskopedia



T-Mobile Ekstraklasa, 27. kolejka - 11.04.2015, 18:00, widzów: 5007, sędzia: Tomasz Musiał (Kraków)

PIAST GLIWICE - ŚLĄSK WROCŁAW 2:0 (0:0)

PIAST: Dobrivoj Rusov - Tomasz Mokwa, Kornel Osyra, Hebert, Adrian Klepczyński (66-Łukasz Hanzel), Tomasz Podgórski, Radosław Murawski, Konstantin Vassiljev (90-Carles Martínez), Paweł Moskwik, Kamil Wilczek, Rubén Jurado (74-Bartosz Szeliga)

ŚLĄSK: Mariusz Pawełek - Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Tomasz Hołota, Dudu Paraiba, Lukáš Droppa (56-Krzysztof Danielewicz), Tom Hateley, Robert Pich (72-Juan Calahorro), Flavio Paixao, Kamil Dankowski (68-Peter Grajciar), Marco Paixao

pozycja w tabeli: 4


MEDIA O MECZU

Dżoker trenera Latała (Przegląd Sportowy, 13.04.2015)

Gole padły po akcjach Łukasza Hanzela, który zimą nie zaakceptował warunków nowego kontraktu i był bliski przenosin do Ruchu.

Dla 28-letniego zawodnika obecny sezon jest jednym z dziwniejszych w karierze. Jesienią, gdy trenerem był Angel Perez Garcia, Hanzel raz grał, raz siedział na ławce rezerwowych. Zimą działacze gliwickiego klubu poinformowali, że nie doszli do porozumienia z pomocnikiem i jego menedżerem, co miało oznaczać, że latem 2015 roku Hanzel będzie mógł odejść za darmo.

W pewnym momencie wydawało się, że już rundę wiosenną były zawodnik Zagłębia Lubin spędzi w innym klubie. Zerwanie rozmów kontraktowych zbiegło się w czasie z coraz większym zainteresowaniem ze strony Ruchu. Mówiło się nawet, że wspólny wylot do Turcji Ruchu i Piasta ułatwi dopięcie transferu. Tak się jednak nie stało, bo przeszkodą był wciąż ważny kontrakt.

Mimo że przyszłość Hanzela w Gliwicach nadal stoi pod dużym znakiem zapytania, nowy trener Radoslav Latał dał szansę pomocnikowi. I ten okazał się prawdziwym dżokerem. Piłkarz pojawił się na murawie w drugiej połowie i odmienił losy meczu. Wcześniej obydwa zespoły atakowały bardzo nieudolnie, czego efektem była niewielka liczba strzałów. Wystarczyło jednak, że Hanzel dwukrotnie znalazł się w polu karnym gości z Wrocławia i padły dwie bramki. Najpierw nie najlepszą interwencją po strzale Hanzela popisał się Mariusz Pawełek, a przy drugim uderzeniu piłka odbiła się od nogi Juana Calahorro i wpadła do siatki. - Piłka nie zmierzała w światło bramki, więc to nie mój gol. Nie żałuję, bo tak naprawdę najważniejsze jest to, że w końcu zgarnęliśmy trzy punkty - mówił po spotkaniu Hanzel. - Gdyby nie udało nam się wygrać, sytuacja zrobiłaby się dramatyczna. Za wszelką cenę chcieliśmy trzy punkty, bo nie mamy łatwego terminarza. Naszym utrapieniem są mecze wyjazdowe. W końcówce sezonu musimy to zmienić. Potrzebujemy jak najwięcej punktów, żeby było spokojniej w fazie dodatkowej. - przyznał pomocnik, który ostatni raz w podstawowym składzie zagrał 14 lutego 2015 roku. - Faktycznie, trochę czasu na to czekam. Na razie dostałem mało minut, ale lepsze to, niż siedzenie na ławie i oglądanie stamtąd poczynań kolegów. Mam nadzieję, że będę grał coraz więcej - dodał Hanzel.

Nawet trener gości Tadeusz Pawłowski nie ukrywał, że gospodarzom mocno pomógł Krzysztof Danielewicz. Pomocnik Śląska w sześć minut po pojawieniu się na boisku zobaczył dwie żółte kartki i wrócił do szatni. Piasta wykorzystał grę w przewadze, przez co zła passa wrocławian trwa.

- Czerwona kartka dla Danielewicza bardzo nam utrudniła zadanie - przyznał Pawłowski. - Krzysiu jest inteligentnym zawodnikiem i powinien pamiętać, że jak się ma jedną kartkę, to się nie fauluje. Zaważyła nerwowość albo to, że za bardzo chciał. Po meczu przeprosił - wyjaśnił szkoleniowiec Śląska, który jako jedyny nie bał się po meczu podejść do sektora kibiców z Wrocławia i porozmawiać z nimi o ostatnich wynikach zespołu z Dolnego Śląska.

Fani mają powody do złości, bo ich drużyna w tym roku - jako jedyny zespół w ekstraklasie - jeszcze nie wygrała. Co gorsze, mimo niezłego, jak się wydaje, składu, niemoc ekipy z Wrocławia trwa. Okazuje się jednak, że nie wszyscy zawodnicy Śląska uważają, że jest bardzo źle. - Na pewno nie jest to kryzys. Zajmujemy czwarte miejsce w tabeli ligi, mamy 40 punktów, więc nie rozumiem, dlaczego dziennikarze mówią, że jesteśmy w kryzysie - dziwił się Tomasz Hołota. - Przed sezonem nikt nie spodziewał się, że będziemy tak wysoko, a my walczymy cały czas o pierwszą „ósemkę", o puchary. Z perspektywy pierwszej rundy można nas gorzej oceniać, ale my ostatnimi wynikami się nie załamujemy. Ten mecz nam nie wyszedł. Czerwona kartka zadecydowała o wyniku - dodał.

Innego zdania był trener Pawłowski: - Nerwowość wśród piłkarzy z pewnością zwiększa to, że w tym roku jeszcze nie zwyciężyliśmy - przyznał po meczu.

Krzysztof Brommer