Śląsk Wrocław Śląskopedia



T-Mobile Ekstraklasa, 14. kolejka - 2.11.2014, 15:30, widzów: 22687, sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)

ŚLĄSK WROCŁAW - LECH POZNAŃ 1:1 (0:1)

ŚLĄSK: Mariusz Pawełek - Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Tomasz Hołota, Dudu Paraiba, Tom Hateley, Krzysztof Danielewicz (59-Lukáš Droppa), Flavio Paixao, Sebastian Mila, Robert Pich (66-Krzysztof Ostrowski), Mateusz Machaj (83-Kamil Dankowski)

LECH: Maciej Gostomski - Tomasz Kędziora, Paulus Arajuuri, Marcin Kamiński, Luis Henríquez, Dawid Kownacki, Łukasz Trałka, Karol Linetty, Darko Jevtić (71-Gergő Lovrencsics), Szymon Pawłowski (86-Dariusz Formella), Kasper Hämäläinen (77-Zaur Sadajew). Trener: Maciej Skorża

pozycja w tabeli: 2


MEDIA O MECZU

Machaj uratował twierdzę Wrocław (Gazeta Wrocławska, 3.11.2014)

To było naprawdę dobre widowisko na wrocławskim stadionie. Śląsk w obecności ponad 20 tys. kibiców zremisował 1:1 z Lechem Poznań.

Wrocławski stadion wreszcie nie świecił pustkami. Mało tego - na kilka godzin przed rozpoczęciem spotkania z Lechem wyprzedano wszystkie wejściówki na sektor rodzinny, a frekwencję poprawili też kibice Kolejorza, którzy wypełnili właściwie całą trybunę dla gości. Efekt to 22 687 widzów i rekord frekwencji w tym sezonie we Wrocławiu.

Trudno się jednak dziwić, bo poznaniacy to jednak rywal inny niż - z całym szacunkiem - Podbeskidzie czy Łęczna i przyciąga na trybuny, a i gra Śląska w ostatnich tygodniach nie może już chyba bardziej zachęcać do zobaczenia meczu na żywo.

Skład WKS przed każdym meczem można ostatnio wytypować w ciemno. Faktem jest też już chyba to, że miejsce w pierwszej jedenastce wywalczył sobie Tom Hateley.

Niestety - mecz z grającym ostatnio w kratkę Lechem zaczął się najgorzej jak mógł. Gospodarze już w drugiej minucie przegrywali 0:1 po indywidualnej akcji Darko Jevticia, który przy biernej postawie wrocławskich obrońców umieścił piłkę płaskim strzałem po ziemi przy dalszym słupku bramki strzeżonej przez Mariusza Pawełka.

To znacznie utrudniło zadanie Śląskowi, bo przyjezdni właściwie od początku nie musieli już nacierać, a tylko wyprowadzali groźne kontry, które przy odrobinie szczęścia mogły się zakończyć kolejnymi golami. Nad poprzeczką uderzali Tomasz Kędziora i Dawid Kownacki, a pod koniec pierwszej części meczu Pawełek kapitalnie spod poprzeczki wyciągnął uderzenie tego drugiego. Zresztą bramkarz WKS-u wyrósł w pierwszej odsłonie na najlepszego piłkarza swojej drużyny, bo faktycznie kilkakrotnie dobrze przewidywał boiskowe wydarzenia i dzięki temu ratował sytuację.

Z drugiej jednak strony, gdyby Flavio trafił... A jakie on miał sytuacje! Prawdę mówiąc, gdybyśmy nie widzieli kilku wcześniejszych spotkań w wykonaniu Portugalczyka, to nie uwierzylibyśmy, że to wicelider klasyfikacji strzelców. Kapitan gospodarzy najpierw w 18 min dopadł przy długim słupku do wrzutki Dudu i wystarczyło jedynie dostawić nogę. Dostawił, ale piłka... przeleciała obok słupka. W 35 min znów - tym razem prawą nogą - dośrodkowywał Brazyliczyk, Paixao wyskoczył do piłki, będąc przed bramkarzem, a stoperów mając kilka metrów od siebie. Przycelował pod poprzeczkę, ale dokładnie nad Maciejem Gostomskim, który wybił ten strzał.

Na początku drugiej odsłony znów bohaterem wrocławian został Pawełek, który w 60 min wygrał pojedynek jeden na jednego z Hamalainenem. Tadeusz Pawłowski długo ze zmianami nie czekał i szybko wprowadził Droppę i Krzysztofa Ostrowskiego. To jednak żaden z nich nie strzelił bramki wyrównującej, a Mateusz Machaj, dla którego było to pierwsze ligowe trafienie w barwach WKS-u. Najpierw chciał przymierzyć Flavio, ale piłkę wybił mu obrońca Lecha. Ta trafiła do Machaja, który posłał ją między nogami wracającego do bramki Gostomskiego. Dopiero w tym momencie wrocławski stadion tak naprawdę się obudził, a Śląsk wrzucił wyższy bieg. Po kolejnych dwóch minutach mogło być 2:1, ale w spojenie słupka z poprzeczką potężnym uderzeniem z dystansu trafił Ostrowski. Jeszcze po chwili próbował Mila - niewiele, ale jednak niecelnie. W odpowiedzi znakomitą szansę miał Szymon Pawłowski, ale znów lepszy okazał się świetnie interweniujący Pawełek.

Lech przetrwał te ataki, a Maciej Skorża postanowił grać o całą pulę, wprowadzając m.in. Zaura Sadajeva i Georgo Lovrencsicsa, ale wynik się już nie zmienił. W międzyczasie kibice na. trybunę wciągnęli olbrzymią podobiznę Janusza Sybisa i napis: „Kibicom się marzy Chcemy Więcej Dobrych Piłkarzy", przy czym wielkie litery oczywiście nie były przypadkowe... No i, niestety, odpalili racę. Znów posypią się kary, a kto wie, czy policja nie będzie chciała zamknięcia trybuny, bo już po meczu towarzyskim z Borussią Dortmund za identyczne przewinienie wnioskowała o to do wojewody.

To 15. ligowy mecz Śląska bez porażki na własnym stadionie. WKS ostatni raz przegrał w lutym 2:3 z Ruchem Chorzów, jeszcze za czasów Levego.

Jakub Guder