Śląsk Wrocław Śląskopedia



T-Mobile Ekstraklasa, 9. kolejka - 25.09.2013, 18:00, widzów: 8013, sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)

ŚLĄSK WROCŁAW - KS CRACOVIA 0:3 (0:0)

ŚLĄSK: Rafał Gikiewicz - Tadeusz Socha (82-Sylwester Patejuk), Rafał Grodzicki, Adam Kokoszka, Dudu Paraiba, Dalibor Stevanović, Przemysław Kaźmierczak, Tomasz Hołota, Sebastian Mila, Sebino Plaku (9-Marian Kelemen), Marco Paixao

CRACOVIA: Krzysztof Pilarz - Sławomir Szeliga, Mateusz Żytko, Miloš Kosanović, Adam Marciniak, Saidi Ntibazonkiza (84-Vladimir Boljević), Damian Dąbrowski, Krzysztof Danielewicz, Marcin Budziński, Sebastian Steblecki, Dawid Nowak (89-Bartłomiej Dudzic) . Trener: Wojciech Stawowy

pozycja w tabeli: 10


MEDIA O MECZU

„Czerwień" dla Rafała Gikiewicza, czyli biednemu nawet wiatr w oczy (Gazeta Wrocławska, 26.09.2013)

„Najpierw powinno być trzęsienie ziemi, a potem napięcie może już tylko wzrastać" - mawiał mistrz filmowego thrillera Alfred Hitchcock. Z tym napięciem w meczu Śląsk Wrocław - Cracovia bywało różnie, ale trzęsienie ziemi mieliśmy już w 5 min, kiedy z boiska wyleciał Rafał Gikiewicz.

Działo się dużo. Już po kilkunastu sekundach od pierwszego gwizdka Cracovia powinna prowadzić 1:0, ale wychodzącego przed bramkę Saidiego jakimś cudem powstrzymał bramkarz WKS-u. Potem było to wspomniane trzęsienie ziemi. W identycznej sytuacji jak Saidi znalazł się Dawid Nowak, Gikiewicz wyszedł przed pole karne, a napastnik „Pasów" trafił piłką „Gikiego" w rękę. Niby go trochę nabił, ale wrocławski bramkarz dzięki rozłożonym ramionom powiększył powierzchnię ciała. Sędzia Daniel Stefański długo się nie zastanawiał i wyciągnął czerwoną kartkę. Wtedy znów demony wstąpiły w trenera Stanislava Levego i ruszył w kierunku sędziego. Głupio by było jednak, gdyby po pięciu minutach od powrotu na ławkę (dwa poprzednie mecze za karę oglądał przecież z trybun), znów został wyrzucony z boiska, dlatego na drodze stanął mu Paweł Barylski, drugi szkoleniowiec. Odetchnęliśmy z ulgą.

Między słupkami stanął Kelemen i trzeba przyznać, że powrót „latającego Mariana" był imponujący. Już w pierwszej akcji po wznowieniu gry kapitalnie interweniował. Do końca grał już zresztą bardzo pewnie.

Jeśli ktoś myślał, że WKS się cofnie, a rywal zaatakuje z pasją, to się mylił. Więcej - żartując można powiedzieć, że przynajmniej w pierwszej połowie dzięki czerwonej kartce... mecz się wyrównał. Gospodarze mieli lepsze sytuacje niż Cracovia, która najczęściej strzelała obok słupka. W poprzeczkę trafił Tomasz Hołota, dwukrotnie dobrze główkowali Marco Paixao i Dalibor Stevanović, który stał może dwa metry przed Krzysztofem Pilarzem. Nic nie chciało wpaść.

Wpadło krakowianom po przerwie, chociaż w tej akurat akcji mieli więcej szczęścia niż rozumu. Przypadkowa piłka trafiła do Saidiego, a ten z bliska pokonał Kelemena.

Śląsk nie miał niż do stracenia, bardziej się odsłonił, ale nie był już tak groźny jak w pierwszej części meczu. „Pasy" kontratakowały, ale dość chaotycznie. Dopiero gdy trener Levy zaczął grać na trzech obrońców, dorzuciły jeszcze dwie bramki.

Mecz oglądało zaledwie 8013 widzów - najmniej, od kiedy WKS przeniósł się na Pilczyce. Tyle pomieściłaby nawet Oporowska. A w sobotę szlagier z Legią w Warszawie.

Jakub Guder