Śląsk Wrocław Śląskopedia



Lotto Ekstraklasa, 8. kolejka - 12.09.2016, 18:00, widzów: 8384, sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce)

ŚLĄSK WROCŁAW - RUCH CHORZÓW 1:2 (0:1)

ŚLĄSK: Mariusz Pawełek - Mariusz Pawelec, Piotr Celeban, Adam Kokoszka, Lasza Dwali, Ostoja Stjepanović, Filipe Goncalves, Łukasz Madej (62-Mario Engels), Ryota Morioka, Alvarinho Gomes (69-Joan Roman), Kamil Biliński (62-Sito Riera)

RUCH: Kamil Lech - Martin Konczkowski, Rafał Grodzicki, Marcin Kowalczyk, Michał Koj, Kamil Mazek (90-Miłosz Przybecki), Łukasz Surma, Maciej Urbańczyk, Patryk Lipski, Piotr Ćwielong, Eduards Višņakovs (83-Jakub Arak). Trener: Waldemar Fornalik

pozycja w tabeli: 10


MEDIA O MECZU

Porażka bez pośpiechu (Gazeta Wrocławska, 13.09.2016)

Kibice zobaczyli wczoraj bramki, ale i tak padł niechlubny rekord. Śląsk w tym sezonie nadal nie wygrał na własnym obiekcie.

Waldemar Fornalik mówił przed meczem, że jego piłkarze pracowali głównie nad defensywą. Mariusz Rumak z kolei podkreślał, że nadszedł czas, żeby Śląsk zaczął strzelać i wygrywać u siebie. I o ile pierwsza część zapowiedzi Rumaka się spełniła, tak druga niestety nie.

Pierwsze piętnaście minut przebiegło w tempie zbliżonym bardziej niedzielnemu spacerowi niż spotkaniu piłki nożnej. Obie drużyny miały pojedyncze sytuacje, ale żadna nie przynosiła konkretów w postaci groźnych uderzeń. W środku pola dobrą pracę starał się wykonywać Morioka, lecz jego prostopadłe podania albo były marnowane przez spalone i problemy z przyjęciem Bilińskiego albo trafiały pod nogi rywali.

Pierwsza dogodna szansa dla Śląska powstała z błędu rywali - źle zagrał Rafał Grodzicki, a sam na sam wyszedł japoński rozgrywający. Zmarnował jednak idealną szansę na wyprowadzenie Śląska na prowadzenie, choć z piłką mógł zrobić dosłownie wszystko.

W 27 minucie spotkania padł niechlubny rekord ligi, mianowicie 297 minut bez strzelonej bramki na jednym ze stadionów. Ta passa szybko jednak się zatrzymała - jedenaście minut później stary znajomy, Piotr Ćwielong, przeprowadził dwójkową akcję z Patrykiem Lipskim. Młody pomocnik w tempo dograł do byłego skrzydłowego Śląska, a ten ładnym lobem pokonał Pawełka.

Po przerwie Ruch nie potrzebował wiele czasu na podwyższenie prowadzenia. W 52 minucie przy rzucie rożnym nie popisał się Pawełek, który powinien piłkę piąstkować, nie zaś próbować łapać. Morioka podszedł do Ćwielonga zbyt pasywnie, żeby zmusić zawodnika Ruchu do błędu i ten plasowanym strzałem sprzed szesnastki umieścił piłkę w siatce.

Kolejne minuty nie przyniosły większych zmian, głównie dlatego, że dynamiki w poczynaniach obu drużyn było jak na lekarstwo. Śląskowi pomogło dopiero wprowadzenie trzech nowych zawodników - Engelsa, Riery i Romana. To właśnie akcja dwóch ostatnich dała "Wojskowym" promyk nadziei. Młodszy z Hiszpanów dograł w pole karne do tego starszego, ten został przewrócony przez Kamila Lecha, a jedenastkę pewnie wykorzystał Morioka.

To jednak wszystko, na co było stać Śląska w tym spotkaniu. Podopiecznym Mariusza Rumaka przez większość spotkania brakowało determinacji i zacięcia. Za dużo w ich grze było niedokładności, a za mało agresywnego pressingu i dynamiki w konstruowaniu akcji.

Przerwa reprezentacyjna nie pomogła. Przed Śląskiem niestety jeszcze sporo pracy, a okazja na pierwsze w tym sezonie zwycięstwo u siebie już w piątek. Zadanie jednak będzie niezwykle trudne. Na Stadion Miejski przyjedzie rozpędzony lider z Białegostoku - Jagiellonia.

Michał Rygiel