LECH: Maciej Gostomski - Tomasz Kędziora, Paulus Arajuuri, Marcin Kamiński, Barry Douglas, Gergő Lovrencsics (72-Dariusz Formella), Łukasz Trałka, Karol Linetty, Kasper Hämäläinen (90-Niklas Zulciak), Szymon Pawłowski (88-Muhamed Keïta), Dawid Kownacki
ŚLĄSK: Mariusz Pawełek - Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Krzysztof Ostrowski, Tomasz Hołota, Krzysztof Danielewicz (72-Tom Hateley), Flavio Paixao, Mateusz Machaj (86-Kamil Dankowski), Robert Pich (73-Miloš Lačný), Marco Paixao
pozycja w tabeli: 4
MEDIA O MECZU
Szkocka z Finlandią - ostry ból głowy (Gazeta Wrocławska, 2704.2015)
Po bardzo słabej drugiej połowie Śląsk przegrał w Poznaniu z Lechem 0:2. Jakby tego było mało, pseudokibice z Wrocławia pobili 16-letnią fankę Lecha.
Przed rozpoczęciem spotkania największe zainteresowanie w Poznaniu wzbudzał Marco Paixao. Gdy piłkarze wyszli przed rozgrzewką zapoznać się z murawą, to właśnie Portugalczyka oblegało najwięcej fotoreporterów. No cóż - czują pismo nosem. Nie od dziś wiadomo, że napastnika łączy się z „Kolejorzem", a spotkanie ze Śląskiem było okazją, by te spekulacje podsycić.
W składzie wrocławian nie było zaskoczeń. Nie zagrali kontuzjowani Dudu, Lukas Droppa i Juan Calahorro, za to na ławce rezerwowych usiadł Tom Hateley. Koniec końców Tadeusz Pawłowski wystawił zatem identyczną jedenastkę jak przed tygodniem z Lechią. Wynik był jednak zgoła odmienny.
Jeszcze w pierwszej połowie gra gości wyglądała całkiem przyzwoicie. Lech pozbawiony pauzujących za kartki Darko Jevticia i Zaura Sadajewa, z nieporadnym Dawidem Kownackim w ataku był co prawda częściej przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. Śląsk swoim agresywnym pressingiem sprawiał rywalom sporo problemów, ale prawdę mówiąc trudno wspomnieć chociaż jedną, groźną ofensywną akcję z jednej czy z drugiej strony.
Druga połowa nie zwiastowała eksplozji piłkarskich emocji. Eksplodowały - a raczej zapłonęły - za to race odpalone przez kibiców Śląska Wrocław, które to potem cisnęli na murawę poznańskiego stadionu. Arbiter na kilka minut przerwał w związku z tym spotkanie.
Gdy obie drużyny wznowiły grę, do ataku ruszył Lech. Prawą stroną szedł atak za atakiem. Bardzo dobrze dysponowany był Szymon Pawłowski, który kręcił Pawłem Zielińskim i grającym także z tej strony boiska Flavio Paixao. To właśnie były obrońca Ślęzy Wrocław w 56 min. nie zablokował dośrodkowania Barrego Douglasa, a do Kaspera Hamalainena spóźnił się Mariusz Pawelec i było 0:1.
Po tej bramce Kolejorz nadal nacierał. WKS było stać tylko na odpowiedź w postaci uderzenia w poprzeczkę z rzutu wolnego Mateusza Machaja.
Reszty złudzeń pozbawił wrocławian w 83 min. drugi z poznańskich Finów Paulus Arajuuri, który wykorzystał dośrodkowanie z rzutu wolnego Douglasa i głową skierował piłkę do siatki. Generalnie można powiedzieć, że WKS zagrał dobrze może przez pierwsze pół godziny meczu. Potem było jak w fińskiej saunie - wrocławianie byli nadzy, bezbronni i co chwilę robiło się pod ich bramką gorąco. No i obsługa fińska.
- Obrona Lecha stała bardzo wysoko i zabrakło nam jakości w środku pola, by się przez nią przebić. To było decydującym czynnikiem. Szybko pozbywaliśmy się piłki, zbyt szybko. A Lech zdecydowanie po przerwie przyspieszył grę, miał za dużo wolnego miejsca. Efektem tego były dwie bramki -skomentował spotkanie Tadeusz Pawłowski.