Śląsk Wrocław Śląskopedia



T-Mobile Ekstraklasa, 21. kolejka - 21.02.2015, 18:00, widzów: 9097, sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa)

ŚLĄSK WROCŁAW - JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 0:1 (0:1)

ŚLĄSK: Jakub Wrąbel - Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Tomasz Hołota, Dudu Paraiba, Lukáš Droppa (81-Mariusz Pawelec), Tom Hateley, Flavio Paixao, Krzysztof Danielewicz (76-Miloš Lačný), Kamil Dankowski (76-Robert Pich), Marco Paixao

JAGIELLONIA: Krzysztof Baran - Filip Modelski, Sebastian Madera, Igors Tarasovs, Jonatan Straus, Nika Dzalamidze, Rafał Grzyb, Michał Pazdan (65-Taras Romanczuk), Maciej Gajos (77-Łukasz Tymiński), Karol Mackiewicz (59-Mateusz Piątkowski), Patryk Tuszyński. Trener: Michał Probierz

pozycja w tabeli: 4

uwagi: pierwsza porażka na Stadionie Wrocław od osiemnastu spotkań (17 ligowych i jedno pucharowe), jednocześnie pierwsza przegrana przed własną publicznością za tej kadencji trenera Tadeusza Pawłowskiego


MEDIA O MECZU

Śląsk przegrał, bo Baran miał dzień konia (Gazeta Wrocławska, 23.02.2015)

Po blisko roku i 17 ligowych meczach bez porażki twierdza Wrocław padła. Śląsk przegrał z Jagiellonią 0:1 i stracił drugie miejsce w tabeli.

Tadeusz Pawłowski w meczu z Jagiellonią nie mógł skorzystać z chorego Petera Grajciara. W jego miejsce pojawił się Krzysztof Danielewicz. Zdecydował się także na zmianę na skrzydle. - Kamil Dankowski wyszedł dziś od pierwszej minuty, ponieważ Robert Pich dawno nie strzelił bramki ani nie miał asysty - przyznał szkoleniowiec po spotkaniu. Trzeba powiedzieć, że Danek był wyróżniającym się zawodnikiem WKS-u.

Między słupkami stanął ponownie Jakub Wrąbel i wiele wskazuje na to, że zagości tam przez kilka najbliższych tygodni. Mariusz Pawełek wraca bowiem do zdrowia po zabiegu kontuzjowanego palca. Rezerwowym był wobec tego Mateusz Abramowicz.

Niestety, zanim jeszcze upłynął pierwszy kwadrans meczu, WKS przegrywał 0:1. Świetne dośrodkowania Filipa Modelskiego wykorzystał Karol Mackiewicz i głową skierował piłkę do siatki. Śląsk mógł błyskawicznie wyrównać. Po złym wybiciu obrońców Jagiellonii do piłki na linii pola karnego dopadł Bańkowski, ale jego strzał zatrzymał się na zewnętrznej stronie słupka. WKS przeważał, utrzymywał się przy piłce, cierpliwie konstruował akcje. Groźny z lewej strony był zwłaszcza Dudu, który raz za razem nękał obrońców swoimi rajdami i wrzutkami w szesnastkę, ale stoperzy zazwyczaj je wybijali. Dobrze bronił również Krzysztof Baran, któremu jednak sprzyjało także szczęście. Niewiele brakowało, by uderzenie Marco Paixao po jego rękach prześlizgnęło się do bramki. Z drugiej strony kapitalnie obronił piekielnie mocną próbę z dystansu Dudu. Baran ostatni raz w tym sezonie pojawił się na boisku w trzeciej kolejce, a potem zastąpił go niespełna osiemnastoletni Bartłomiej Drągowski, który jest teraz jednak kontuzjowany.

Statystyki po pierwszej połowie były wyraźnie na korzyść Śląska: 61 proc. posiadania piłki, 10 strzałów na bramkę, w tym trzy celne, przy czterech Jagiellonii, i tylko jednym między słupki - tym Mackiewicza, który wpadł do siatki. Jednak, jak wiadomo, w piłce najbardziej liczą się gole.

Początek drugiej połowy to jeszcze większa dominacja Śląska. Jaga głęboko cofnięta nie potrafiła przez pierwszy kwadrans właściwie wyjść ze swojej połowy. Dopiero po pojawieniu się na murawie Mateusza Piątkowskiego ruszyła do ataku. Ledwie po kilku minutach lider strzelców ekstraklasy powinien był trafić do siatki - wyskoczył do dośrodkowania między Zielińskim i Celebanem i już wydawało się, że piłka wpadnie do bramki, ale właściwie z linii wybił ją Tomasz Hołota.

Odpowiedź gospodarzy była błyskawiczna. Na strzał zdecydował się Droppa. Baran –po rykoszecie - instynktownie obronił, ale tak niefortunnie, że wprost na głowę Flavio Paixao. Przez ułamek sekundy wydawało się, że Portugalczyk zaraz dopełni formalności, ale bramkarz Jagiellonii wyciągnął się jak długi i jeszcze raz obronił. To powinien być gol!

Na kwadrans przed końcem Tadeusz Pawłowski puścił w bój drugiego napastnika Milosa Lacnego oraz Roberta Picha. Próbował Lacny, próbował Droppa, ale Baran miał dzień konia. Bronił świetnie. - Nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji, których było dużo, i stąd ten wynik. Brakowało kreatywnego zawodnika w środku pola. Myśleliśmy o wpuszczeniu na boisko Machaja, ale postanowiliśmy wprowadzić drugiego napastnika - wyjaśniał Pawłowski.

Dziś mija rok od poprzedniej porażki wrocławian na własnym boisku, której doznali jeszcze za czasów Stanislava Levego (2:3 z Ruchem). Mecz z Jagą to pierwsza porażka Tadeusza Pawłowskiego we Wrocławiu. Nie liczymy rzecz jasna spotkania z Borussią Bortmund. W sumie jego zespół nie przegrał 17 ligowych meczów z rzędu. Tym razem jednak twierdza Wrocław padła.

Paradoksalnie WKS zagrał w sobotę lepszy mecz niż z Cracovią. Posiadanie piłki - 64 do 36; strzały 21 (7 celnych) do 8 (2). Zabrakło jednego: skuteczności. Wielka szkoda, bo na jeden dzień można było zostać liderem, a tak Jaga zepchnęła Śląsk z drugiego miejsca.

Jakub Guder